wtorek, 17 lutego 2015

Makijaż z foliami Make Up Geek - królewski błękit


Witajcie! Jeśli obserwujecie mój profil na Instagramie na pewno zauważyłyście, że niedawno dostałam od Make Up Geek nowe cienie foliowe. Po tym jak je pomacałam totalnie przepadłam. Dzisiaj zapraszam na pierwszy makijaż z ich odsłoną. Przemyciłam w nim również nowy pigment z Inglota z kolekcji Mamma Mia. Zapraszam na tutorial.

1. Jak zawsze zaznaczam brwi cieniem Color Tattoo Permanent Toupe z Maybelline oraz paletką do brwi z Pierre Rene. Na powieki nakładam moją ostatnio ulubioną bazę z Inglota Eye Shadow Keeper.


2. Zaznaczam załamanie powieki cieniem Make Up Geek Desert Sands z paletki Vegas Lights.


3. Pogłębiam załamanie powieki cieniem Make Up Geek, Mango Tango.


4. Zewnętrzny kącik przyciemniam czarnym cieniem Make Up Geek Carrupt.


5. Na środek powieki ruchomej wklepuję cień foliowy z Make Up Geek Center Stage.


6. Wewnętrzny kącik rozjaśniam cieniem mineralnym Annabelle Minerals w kolorze Water Ice.


7. Linię wodną zaznaczam czarnym eyelinerem Maybelline Lasting Drama. Dolną powiekę maluję foliowym cieniem Make Up Geek Houdini zaś wewnętrzną część dolnej powieki rozświetlam pigmentem Kobo 504 Mint Cream.


8. Na środek powieki wklepuję odrobinę pigmentu z Inglota z kolekcji Mamma Mia 313. Tuszuję rzęsy maskarą z grzebyczkiem Inglot Perfect Length & Define. Makijaż oczu gotowy.






Niestety musiałam lecieć na autobus do pracy i nie zdążyłam zrobić zdjęć twarzy, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Dajcie znać jak podoba Wam się taki makijaż. Koniecznie odwiedźcie mój profil na Make Up Geek i Instagramie. Pozdrawiam ciepło!

Instagram: http://instagram.com/agatakorneluk/

Make Up Geek: https://www.makeupgeek.com/members/AgaM/looks/

niedziela, 8 lutego 2015

Makijaż Walentynkowy - Inspirowany Miłością... do Makijażu


Witajcie. Zapraszam Was dziś na makijaż, który wykonałam na wewnętrzny konkurs w pracy. Tematem były Walentynki. Jednak nie miałam ochoty na rysowanie serduszek na twarzy. Chciałam żeby makijaż przedstawiał moją miłość, ale do mojej największej pasji, czyli jak wiecie - makijażu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapraszam na tutorial:

1. Pod oczy kładę korektor Pro Longwear NW15 z MAC. Zaznaczam kremowym cieniem Maybelline Color Tattoo w kolorze Permanent Toupe oraz cieniami do brwi z paletki Brow Set Pierre Rene. Na powieki nakładam bazę Eyeshadow Keeper z Inglota.


2. Załamanie powieki zaznaczam cieniem Miyo Bubblegum.


3. Pogłębiam cieniowanie w załamaniu ciemniejszym odcieniem różu, Miyo Passion.


4. Zewnętrzny kącik oka przyciemniam czernią Make Up Geek Carrupt. Łączę go w płynnym przejściu z różami.


5. Zaraz przed czernią nakładam czerwony Body Pigment nr 306, następnie wewnętrzną część oka rozjaśniam bielą Miyo White.


6. Linię wodną oka zaznaczam czarnym eyelinerem żelowym Maybelline Lasting Drama, rozcieram go na dolnej powiece czarnym cieniem MUG. Dodatkowo aby makijaż był spójny czerń muskam odrobiną różu Miyo Bubblegum.


7. Czarnym żelowym eyelinerem Maybelline Lasting Drama maluję długą, ale cienką kreskę przy górnej linii rzęs. Nad nią pociągam eyeliner w płynie nr 27 z Inglota. Złotym eyelinerem zaznaczam również wewnętrzny kącik, tworząc w wewnętrznym kąciku charakterystyczny dziubek.


8. Środek powieki zaznaczam cieniem sypkim Inglot 86. Tuszuję rzęsy maskarą z grzebyczkiem Perfect Length & Define. Dodatkowo naklejam sztuczne rzęsy 14S. Makijaż oczu gotowy!





Makijaż Twarzy wykonałam:

- Podkład Inglot Perfect Coverup HD 71
- Korektor MAC Pro Longwear NW15
- Puder Ben Nye Fair
- Pudry do Modelowania Twarzy Inglot, 503, 502 i 505
- Róż do policzków Inglot 72
- Cień do powieki Inglot 395, jako rozświetlacz.

Na usta nałożyłam konturówkę Karaya Perfect Nude 1, zaś środek ust wypełniłam pomadką Rimmel by Kate 101, tworząc delikatne ombre.




Jak podoba się Wam moja propozycja takiego makijażu? Może to nie jest pomysł na randkę, ale makijaż, w który włożyłam całe serducho. Coś nie na co dzień, mam nadzieję, że okaże się dla Was ciekawe.

Koniecznie odwiedźcie mój profil na Make Up Geek i kliknijcie serduszko jeśli podoba Wam się ten makijaż:

Dzisiejszy makijaż: makeupgeek.com/idea-gallery/look/love-makeup/
Mój profil MUG: makeupgeek.com/members/AgaM/


środa, 4 lutego 2015

Żel Aloesowy GorVita - recenzja


Witajcie. Dziś mam dla Was kolejną recenzję dotyczącą mojego pielęgnacyjnego odkrycia. Chociaż na dobrą sprawę odkrycie nie jest moje tylko mojej koleżanki Ewy, która oglądając kanał itixjul znalazła "namiary" na ten żel. Obie dziewczyny mają problem z trądzikiem więc i ja postanowiłam zakupić specyfik i zacząć go stosować. Co o nim myślę? Przeczytacie o tym w dalszej części.

Żel ma bardzo dużą zawartość ekstraktu z aloesu, który ma działanie nawilżające, kojące, regenerujące. Przeznaczony jest do stosowania przy skórze problematycznej, skłonnej do alergii i podrażnień. Często polecany jest również przy trądziku ze względu na szerokie właściwości.

Opis producenta.

Jak sama nazwa wskazuje jest to kosmetyk o żelowej konsystencji. Jest on bardzo lekki, prawie wodnisty. Praktycznie nie posiada zapachu. Po aplikacji małej ilości na skórę błyskawicznie się wchłania przez co w moim przypadku nie likwiduje uczucia ściągnięcia. Dlatego też albo dokładam drugą warstwę, albo nakładam żel w dużej ilości jak maseczkę, której potem nie zmywam. Obecnie właśnie tak stosuję go jako krem na noc. Wcześniej używałam go rano, ale mam wrażenie, że na zimę jest znacząco za mało treściwy. Możliwe, że w lecie do niego wrócę, bo makijaż na nim całkiem dobrze się sprawował.

Skład INCI.

Produkt jest trochę mało dostępny. Do kupienia jest w aptekach, ale musiałam się nieźle nachodzić żeby go znaleźć. Natomiast dużym plusem jest jego cena, bo 150ml kupujemy za nie całe 17zł. Jeśli chodzi o wydajność to zależy od tego jak go używamy. Gdy stosowałam rano i wieczorem niewielką ilość opakowanie wystarczyło mi na 3 miesiące. Teraz używam go jako codzienną maseczkę na noc i wydajność się trochę zmniejszyła, ale i tak wynosi 2 miesiące.


Kosmetyk pięknie koi moją skórę i sprawia, że jest ona bardzo miękka. Po nocy spędzonej w dużej ilości żelu na buzi, moja podrażniona skóra jest pozbawiona zaczerwienień i idealnie nawilżona. Co jest bardzo ważne nie powoduje u mnie powstawania zaskórników, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że podgaja stany zapalne i krostki. Niestety one nie przestały się pojawiać dlatego zmieniłam dietę i zaczęłam używać szczoteczki do mycia twarzy, o której będę pisać wkrótce.


Bardzo spodobał mi się ten żel i dobrze się go używa. Jest bardzo komfortowy gdy po nałożeniu delikatnie chłodzi buzię. Jest to moje drugie opakowanie i na pewno się na nim nie skończy. Chętnie kupię kolejny, bo bardzo dobrze działa na moją skórę. Jest prawie idealny, gdyby tylko mniejsza warstwa równie dobrze nawilżała.


Podsumowując:
- żel jest bardzo lekki
- mniejsza warstwa bardzo szybko się wchłania
- łagodzi zaczerwienienia i stany zapalne
- nie powoduje zaskórników
- przy skórach bardzo suchych może niedostatecznie nawilżać
- gruba warstwa działa jak maseczka na noc
- jest bardzo wydajny, przy normalnym używaniu wystarcza na 3 mesiące
- bardzo duża pojemność w opakowaniu - 150ml
- świetna cena - kosztuje do 17zł
- jest bardzo słabo dostępny, nie w każdej aptece i też nie zawsze
- nie posiada zapachu
- ma bardzo dobry skład


Słyszałyście o tym żelu? Co o nim myślicie? Skusicie się i myślicie, że wytrwacie w poszukiwaniach go po aptekach? Piszcie śmiało.
Pozdrawiam ciepło!